Dom ulgi i wytchnienia

Wybrałam się na wczasy z dietą owocowo-warzywną do Radawy, koło Jarosławia. Jak bardzo takich Oaz nam dzisiaj potrzeba!

Wiele ograniczeń zagościło ostatnio w moim żywieniu. Byłam zmęczona radzeniem sobie lepiej i gorzej i to jest odpowiedź na moje potrzeby.

Ośrodek (link) położony jest wśród strzelistych lasów sosnowych, które nie występują w moich górskich okolicach. Tutaj mam te ukochane drzewa na wyciągnięcie ręki, tuż za oknem pokoju. Właśnie pada śnieg, kołyszą się wysokie pnie, tańczą gałęzie gdzieniegdzie udekorowane szyszkami. Czuję się przytulona scenerią.

Dzięki uprzejmości administratorów, zamieszczam fotki :)DSCF6890b

I wnętrze Domu jest niezwykłe. Dom to ludzie. Wiele osób korzysta z terapii, trwającej w swej podstawowej wersji dwa tygodnie. Codziennie raczeni jesteśmy trzema posiłkami, oj te posiłki! Do każdego dodawany jest owocowy deser. Zazwyczaj czeka na stołówce coś jeszcze dla głodniejszych, i tak Jem jabłko pieczone z wiśnią, goździkami i chyba cynamonem ;)

Rano możemy spotkać uśmiechnięte Panie pielęgniarki, poważyć, pomierzyć, pogwarzyć ;) Gimnastyka poranna − wielka zapomniana współczesności, zrzesza najwytrwalszych i udowadnia, że nic nie straciła z potencjału swego działania. Wtórują jej spacery pośród dziewiczego piękna okolicy. Do akcji wkraczają zabiegi rehabilitacyjne według zaleceń lekarza przyjmującego tutaj lub w myśl skierowań przywiezionych ze sobą. Co jeszcze? Wyjazdy na basen, do Lwowa, Jarosławia, Leżajska, Łańcuta, Kalwarii Pacławskiej. Odbywają się spotkania z dietetykiem, projekcje wykładów dr Ewy Dąbrowskiej, niektórzy dzielą się sobą − utalentowany akordeonista jakby mimochodem przenosi w czasie, woła melodie, które pokolorowały życie i rozśpiewują się dusze, szklą się oczy. Nieraz zapłonie ogień w kominku. Jest dostęp do biblioteki, pianina, siłowni, tv i internetu. Przed posiłkami popijamy soki owocowe, warzywne, czasem kompot. Często wraz z rozwijającymi się listkami zaparzanych herbat, rozwijają się rozmowy. Ziołowe, zamiast czarnej − zielona herbata i oczywiście, woda. DSCF6883bPopularne kijki czekają przy drzwiach, wciąż ktoś zabiera je na przechadzkę. Tutejszy mikroklimat ma obfitować w jod (sic!). To dla mnie nie lada gratka.

Nie dziwię się powracającym tutaj. Przyjeżdżają po detoks, normalizację. Bo ustępują choroby. I te historie, które tu można usłyszeć, wzmocnienia, uzdrowienia. Dzisiaj zatruwa już to, co za progiem, a i wykańczamy się wśród domowych pieleszy.  Złe nawyki, stres, któż nie wie, o co chodzi? Tutaj można zaczerpnąć powietrza, tu to musi ustąpić, dając przestrzeń, która jest zadziwiająco wypełniona. Jest czas, nie ma przymusu. To nie turnus zadaniowy, nie sztywny plan. To wolność uczenia się stawiania nowych kroków. Przed chwilą rozmawiałam z panią, która przyjechała dziewiąty raz. Przyjeżdżają niektórzy i dla siebie nawzajem. Poznałam wspaniałych ludzi.719

Ośrodkowi patronuje św. O. Pio. To on chciał nieść ludziom ulgę i wytchnienie. Niesie. Jest wśród nas Kapłan, codziennie sprawuje Eucharystię w tutejszej kaplicy.

Na spacerze znalazłam złoty pierścionek. Ogłoszenie już wywiesiłam :) Dla mnie było to jakby przesłanie o skarbie. Skarbie odmiennego podejścia; odnajdywanym.

Dom jest dziełem niezwykłych ludzi. Chciałabym tu wrócić w przyszłości. Najchętniej − poprowadzić choćby nieco podobny ośrodek. Dziękuję :)

1 thoughts on “Dom ulgi i wytchnienia

  1. Pingback: Przepisy – ponowna próba sił | Le mois des mirabelles

Zapraszam do wyrażenia swojej opinii. Podpis jest dowolny. E-mail, Signature, Website are optional. Dziękuję za odwiedzenie mojego bloga. Thank you for visiting my blog.